15 lut 2015

0

Wiem o tobie wszystko [PRZEDPREMIEROWO]


Stalking. Do niedawna wiązany tylko z  gwiazdami, które przez swoją popularność muszą liczyć się z psychofanami, atakami i nękaniami. W dzisiejszych czasach problem nie dotyczy tylko i wyłącznie  celebrytów, bo taka sytuacja może spotkać każdego z nas. Zwłaszcza narażone są kobiety, które w oczach społeczeństwa nadal są niewinne i delikatne, przez co są łatwiejszym celem dla potencjalnego stalkera. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że nękana kobieta bardzo rzadko otrzymuje wymaganą pomoc od razu - zwykle potrzeba czasu, dowodów, ludzie dopatrują się jej winy, jakoby miała podjudzać faceta do czegoś, czego on sam by nie zrobił. To nadal jest problem i często wzbudza ogromne kontrowersje i falę negatywnych emocji. To chore i ciężko z tym cokolwiek zrobić. Próbę sklasyfikowania problemu oczami ofiary podjęła się brytyjska pisarka Claire Kendal, której powieść Wiem o tobie wszystko jest literackim debiutem.    Clarissa jest nękana przez faceta, z którym się przespała. Sama jest sobie winna? Nie do końca, podejrzewa, że Rafe wrzucił jej coś do wina i uśpił, by móc ją wykorzystać. Od tamtej pory jest regularnie nachodzona i zastraszana, a policja nie może zrobić dosłownie nic. Dziewczyna bierze przykład z klasycznych porad i stosuje się do instrukcji z broszurki informacyjnej dla potencjalnych ofiar stalkingu. Zbiera dowody, stara się panować nad emocjami, wszystkie prezenty i przesyłki od dręczyciela układa w swojej szafie. Nie jest to proste zadanie, bo facet nie daje za wygraną - jest wszędzie i wie o swojej miłości życia prawie wszystko. Z drugiej strony uczestniczymy w rozprawie sądowej, w której prostytutka, oskarża o gwałt swoich pracodawców.   Okej, od razu powiedzmy sobie szczerze - temat jest naprawdę dobry i pisanie o problemach społecznych zawsze przyniesie dużą popularność książce. Stalking jest problemem na czasie, choć niewiele się o tym mówi, musi mierzyć się z nim tysiące kobiet na całym świecie. Tego typu sprawy wzbudzają niemałe kontrowersje, a książki Kendal Wiem o tobie wszystko jest klasycznym przykładem, wzorcowego stalkingu. To wręcz podręcznikowy sposób zachowania, który już na samym początku powinien być rozwiązany przez policję. Jednak tak się nie stało, co może doprowadzić do przykrych konsekwencji.  Moje wrażenia? Od początku czułem się w jakimś amerykańskim filmie, w którym mamy klasyczną ofiarę i przewidywalnego oprawcę, któremu z góry możemy przypisać określoną rolę i określone zachowania. Tak moi Drodzy, Wiem o tobie wszystko nie zaskakuje, wręcz przeciwnie - nudzi. Akcja jest do bólu przewidywalna i rozpisana schematycznie, dokładnie tak jak na warsztatach literackich, które ponoć prowadzi autorka książki. Sama fabuła nie jest oryginalna, jednak nie powinien to być zarzut jeśli weźmiemy pod uwagę tematykę książki. Jednak można było z nią coś zrobić, dodać coś od siebie, wymyślić nowe, inne rozwiązanie całego tematu. Stało się inaczej i od początku jesteśmy świadkami historii, którą mógł spisać każdy i każdy mógł ją wydać. Bez fajerwerków.  Początek powieści jest niezwykle trudny w odbiorze. Mamy świadomość, to rzecz oczywista, po przeczytaniu blurba, że książka jest o czym jest, jednak łatwe wejście w całą historię skutecznie uniemożliwia rozpisanie początkowych kart historii. Wszystko jest rozlane i wymieszane ze sobą. Ktoś pisze w pierwszej osobie, za chwilę zupełnie inną czcionką czytamy w klasycznej, trzecioosobowej formie opowieść bezstronnego widza. Dosłownie jesteśmy zalewani informacjami i wydarzeniami, o których nie wiemy co powiedzieć. Dopiero po początkowym zaskoczeniu wszystko powoli się stabilizuje i dochodzimy do wniosku, że cała powieść będzie przebiegać dwutorowo. Clarissa prowadzi dziennik, a jej poczynania i rozprawę sądową nieokreślony narrator.  Osobny akapit należy poświęcić warsztatowi i stylowi autorki oraz innym technicznym aspektom książki. Masakra. Ciężki i toporny język, styl kompletnie nieprzystosowany do współczesnego czytelnika, który potrzebuje dobrze sformułowanych porównań i akcji, przy jak najmniejszej ilości opisów wszystkiego dookoła. Uprzedzam - w książce nie dzieję się zbyt wiele. Mamy zatem sporo opisów relacji między Clarissą, a innymi uczestnikami procesu, jej ubrań, prezentów od Rafe'a, jej myśli i uczuć, jej haftów i pracy przy maszynie. Najbardziej zaskoczył mnie szczegółowy opis uszytej przez główną bohaterkę bluzki - słowa i zwroty, które niewiele mi mówiły stanowiły największą wartość przedmiotu, przez co cały jego opis był dla mnie bezużyteczny. Pani Kendal pisze topornie i widać, że jest to jej debiut, przy czym cały czas dziwi mnie fakt, że prowadzi ona warsztaty dla pisarzy. W pewnych momentach jej debiutancka powieść była dla mnie zwyczajnie nudna i potrafiłem opuścić całą stronę lub nawet dwie (!), gdy po szybkim przejrzeniu nie zawierała nic wartościowego, co by wnosiło do całej opowieści.   Męczył mnie podział na formę jedno i trzecioosobową. Nie jej sam fakt, ale niepotrzebnego wytłuszczenia i zmienienia czcionki zapisków dziennika Clarissy. Utrudnia to lekturę i sprawia, że dłużej niż godzinę nie mogłem czytać - przerwa była niezmiernie wskazana. Nie winię wydawnictwa, co to, to nie! Zakładam, że było tak i w wydaniu oryginalnym, przez co nasze polskie Akurat musiało się dostosować.   Zakończenie jest tak płytkie i banalne jak cała książka. Przewidywalność tego co się za chwilę stanie kłuje w oczy. Na początku wspominałem, że już na starcie czułem się jak na seansie taniego filmu rodem z Ameryki. Na końcowych stronach to uczucie osiągnęło apogeum, dodatkowo doprawione o zgrzyt zębów i usilne pragnienie zakończenie znajomości z Wiem o tobie wszytko. Tym bardziej dziwią mnie zachwyty innych blogerek, które przeczytały tę powieść i piszą o niej w samych superlatywach. Książka owszem, mówi o poważnym problemie, jednak nie jest to wyznacznik dobrej powieści. Jeśli jest źle rozpisana i nieprzemyślana nie zasługuje na tak wysokie oceny! Czytelnik biorąc taką książkę do ręki nie chce czytać o rozprawie sądowej, która jest kompletnie nie związana z całą historią (prócz paru, malutkich wyjątków); opisów czegoś co w ogóle nie dotyczy głównego problemu. Czytelnik chce być zaskoczony, wgryźć się w temat, poczuć jak ofiara i czuć wszechogarniający niepokój. Tego wszystkiego brakuje Wiem o tobie wszystko i nie ma się co oszukiwać - książka jest niedopracowana.  Nie wiem komu mogę ją polecić. Może kobiety inaczej odbierają całą powieść, przez co to mi umyka ogólne przesłanie historii. Do mnie taki styl i prowadzenie akcji po prostu nie przemówiło i stanowczo odradzam wszystkim facetom. Jeśli jesteście bystrzy, po około, ja wiem, 50 stronach będziecie mogli odgadnąć co stanie się na pozostałych 350. Słowa podziękowania należą się wydawnictwu Akurat, które po raz kolejny zaskoczyło blogerów i postanowiło trochę ich postraszyć. GENIALNY POMYSŁ! Jestem uradowany faktem, że jedną książką można wzbudzić tyle emocji i zapewnić jej taką kampanię promocyjną. Szkoda tylko, że Wiem o tobie wszystko jest książką, która na nią nie zasługiwała.  Za egzemplarz serdecznie dziękuję      Wydawnictwo Akurat  Data wydania 18 luty 2015  Liczba stron 414  Ocena 4/10Stalking. Do niedawna wiązany tylko z  gwiazdami, które przez swoją popularność muszą liczyć się z psychofanami, atakami i nękaniami. W dzisiejszych czasach problem nie dotyczy tylko i wyłącznie  celebrytów, bo taka sytuacja może spotkać każdego z nas. Zwłaszcza narażone są kobiety, które w oczach społeczeństwa nadal są niewinne i delikatne, przez co są łatwiejszym celem dla potencjalnego stalkera. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że nękana kobieta bardzo rzadko otrzymuje wymaganą pomoc od razu - zwykle potrzeba czasu, dowodów, ludzie dopatrują się jej winy, jakoby miała podjudzać faceta do czegoś, czego on sam by nie zrobił. To nadal jest problem i często wzbudza ogromne kontrowersje i falę negatywnych emocji. To chore i ciężko z tym cokolwiek zrobić. Próbę sklasyfikowania problemu oczami ofiary podjęła się brytyjska pisarka Claire Kendal, której powieść Wiem o tobie wszystko jest literackim debiutem. 


Clarissa jest nękana przez faceta, z którym się przespała. Sama jest sobie winna? Nie do końca, podejrzewa, że Rafe wrzucił jej coś do wina i uśpił, by móc ją wykorzystać. Od tamtej pory jest regularnie nachodzona i zastraszana, a policja nie może zrobić dosłownie nic. Dziewczyna bierze przykład z klasycznych porad i stosuje się do instrukcji z broszurki informacyjnej dla potencjalnych ofiar stalkingu. Zbiera dowody, stara się panować nad emocjami, wszystkie prezenty i przesyłki od dręczyciela układa w swojej szafie. Nie jest to proste zadanie, bo facet nie daje za wygraną - jest wszędzie i wie o swojej miłości życia prawie wszystko. Z drugiej strony uczestniczymy w rozprawie sądowej, w której prostytutka, oskarża o gwałt swoich pracodawców. 

Okej, od razu powiedzmy sobie szczerze - temat jest naprawdę dobry i pisanie o problemach społecznych zawsze przyniesie dużą popularność książce. Stalking jest problemem na czasie, choć niewiele się o tym mówi, musi mierzyć się z nim tysiące kobiet na całym świecie. Tego typu sprawy wzbudzają niemałe kontrowersje, a książki Kendal Wiem o tobie wszystko jest klasycznym przykładem, wzorcowego stalkingu. To wręcz podręcznikowy sposób zachowania, który już na samym początku powinien być rozwiązany przez policję. Jednak tak się nie stało, co może doprowadzić do przykrych konsekwencji.

Moje wrażenia? Od początku czułem się w jakimś amerykańskim filmie, w którym mamy klasyczną ofiarę i przewidywalnego oprawcę, któremu z góry możemy przypisać określoną rolę i określone zachowania. Tak moi Drodzy, Wiem o tobie wszystko nie zaskakuje, wręcz przeciwnie - nudzi. Akcja jest do bólu przewidywalna i rozpisana schematycznie, dokładnie tak jak na warsztatach literackich, które ponoć prowadzi autorka książki. Sama fabuła nie jest oryginalna, jednak nie powinien to być zarzut jeśli weźmiemy pod uwagę tematykę książki. Jednak można było z nią coś zrobić, dodać coś od siebie, wymyślić nowe, inne rozwiązanie całego tematu. Stało się inaczej i od początku jesteśmy świadkami historii, którą mógł spisać każdy i każdy mógł ją wydać. Bez fajerwerków.

Początek powieści jest niezwykle trudny w odbiorze. Mamy świadomość, to rzecz oczywista, po przeczytaniu blurba, że książka jest o czym jest, jednak łatwe wejście w całą historię skutecznie uniemożliwia rozpisanie początkowych kart historii. Wszystko jest rozlane i wymieszane ze sobą. Ktoś pisze w pierwszej osobie, za chwilę zupełnie inną czcionką czytamy w klasycznej, trzecioosobowej formie opowieść bezstronnego widza. Dosłownie jesteśmy zalewani informacjami i wydarzeniami, o których nie wiemy co powiedzieć. Dopiero po początkowym zaskoczeniu wszystko powoli się stabilizuje i dochodzimy do wniosku, że cała powieść będzie przebiegać dwutorowo. Clarissa prowadzi dziennik, a jej poczynania i rozprawę sądową nieokreślony narrator.

Osobny akapit należy poświęcić warsztatowi i stylowi autorki oraz innym technicznym aspektom książki. Masakra. Ciężki i toporny język, styl kompletnie nieprzystosowany do współczesnego czytelnika, który potrzebuje dobrze sformułowanych porównań i akcji, przy jak najmniejszej ilości opisów wszystkiego dookoła. Uprzedzam - w książce nie dzieję się zbyt wiele. Mamy zatem sporo opisów relacji między Clarissą, a innymi uczestnikami procesu, jej ubrań, prezentów od Rafe'a, jej myśli i uczuć, jej haftów i pracy przy maszynie. Najbardziej zaskoczył mnie szczegółowy opis uszytej przez główną bohaterkę bluzki - słowa i zwroty, które niewiele mi mówiły stanowiły największą wartość przedmiotu, przez co cały jego opis był dla mnie bezużyteczny. Pani Kendal pisze topornie i widać, że jest to jej debiut, przy czym cały czas dziwi mnie fakt, że prowadzi ona warsztaty dla pisarzy. W pewnych momentach jej debiutancka powieść była dla mnie zwyczajnie nudna i potrafiłem opuścić całą stronę lub nawet dwie (!), gdy po szybkim przejrzeniu nie zawierała nic wartościowego, co by wnosiło do całej opowieści. 

Męczył mnie podział na formę jedno i trzecioosobową. Nie jej sam fakt, ale niepotrzebnego wytłuszczenia i zmienienia czcionki zapisków dziennika Clarissy. Utrudnia to lekturę i sprawia, że dłużej niż godzinę nie mogłem czytać - przerwa była niezmiernie wskazana. Nie winię wydawnictwa, co to, to nie! Zakładam, że było tak i w wydaniu oryginalnym, przez co nasze polskie Akurat musiało się dostosować. 

Zakończenie jest tak płytkie i banalne jak cała książka. Przewidywalność tego co się za chwilę stanie kłuje w oczy. Na początku wspominałem, że już na starcie czułem się jak na seansie taniego filmu rodem z Ameryki. Na końcowych stronach to uczucie osiągnęło apogeum, dodatkowo doprawione o zgrzyt zębów i usilne pragnienie zakończenie znajomości z Wiem o tobie wszytko. Tym bardziej dziwią mnie zachwyty innych blogerek, które przeczytały tę powieść i piszą o niej w samych superlatywach. Książka owszem, mówi o poważnym problemie, jednak nie jest to wyznacznik dobrej powieści. Jeśli jest źle rozpisana i nieprzemyślana nie zasługuje na tak wysokie oceny! Czytelnik biorąc taką książkę do ręki nie chce czytać o rozprawie sądowej, która jest kompletnie nie związana z całą historią (prócz paru, malutkich wyjątków); opisów czegoś co w ogóle nie dotyczy głównego problemu. Czytelnik chce być zaskoczony, wgryźć się w temat, poczuć jak ofiara i czuć wszechogarniający niepokój. Tego wszystkiego brakuje Wiem o tobie wszystko i nie ma się co oszukiwać - książka jest niedopracowana.

Nie wiem komu mogę ją polecić. Może kobiety inaczej odbierają całą powieść, przez co to mi umyka ogólne przesłanie historii. Do mnie taki styl i prowadzenie akcji po prostu nie przemówiło i stanowczo odradzam wszystkim facetom. Jeśli jesteście bystrzy, po około, ja wiem, 50 stronach będziecie mogli odgadnąć co stanie się na pozostałych 350. Słowa podziękowania należą się wydawnictwu Akurat, które po raz kolejny zaskoczyło blogerów i postanowiło trochę ich postraszyć. GENIALNY POMYSŁ! Jestem uradowany faktem, że jedną książką można wzbudzić tyle emocji i zapewnić jej taką kampanię promocyjną. Szkoda tylko, że Wiem o tobie wszystko jest książką, która na nią nie zasługiwała.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję

Stalking. Do niedawna wiązany tylko z  gwiazdami, które przez swoją popularność muszą liczyć się z psychofanami, atakami i nękaniami. W dzisiejszych czasach problem nie dotyczy tylko i wyłącznie  celebrytów, bo taka sytuacja może spotkać każdego z nas. Zwłaszcza narażone są kobiety, które w oczach społeczeństwa nadal są niewinne i delikatne, przez co są łatwiejszym celem dla potencjalnego stalkera. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że nękana kobieta bardzo rzadko otrzymuje wymaganą pomoc od razu - zwykle potrzeba czasu, dowodów, ludzie dopatrują się jej winy, jakoby miała podjudzać faceta do czegoś, czego on sam by nie zrobił. To nadal jest problem i często wzbudza ogromne kontrowersje i falę negatywnych emocji. To chore i ciężko z tym cokolwiek zrobić. Próbę sklasyfikowania problemu oczami ofiary podjęła się brytyjska pisarka Claire Kendal, której powieść Wiem o tobie wszystko jest literackim debiutem.    Clarissa jest nękana przez faceta, z którym się przespała. Sama jest sobie winna? Nie do końca, podejrzewa, że Rafe wrzucił jej coś do wina i uśpił, by móc ją wykorzystać. Od tamtej pory jest regularnie nachodzona i zastraszana, a policja nie może zrobić dosłownie nic. Dziewczyna bierze przykład z klasycznych porad i stosuje się do instrukcji z broszurki informacyjnej dla potencjalnych ofiar stalkingu. Zbiera dowody, stara się panować nad emocjami, wszystkie prezenty i przesyłki od dręczyciela układa w swojej szafie. Nie jest to proste zadanie, bo facet nie daje za wygraną - jest wszędzie i wie o swojej miłości życia prawie wszystko. Z drugiej strony uczestniczymy w rozprawie sądowej, w której prostytutka, oskarża o gwałt swoich pracodawców.   Okej, od razu powiedzmy sobie szczerze - temat jest naprawdę dobry i pisanie o problemach społecznych zawsze przyniesie dużą popularność książce. Stalking jest problemem na czasie, choć niewiele się o tym mówi, musi mierzyć się z nim tysiące kobiet na całym świecie. Tego typu sprawy wzbudzają niemałe kontrowersje, a książki Kendal Wiem o tobie wszystko jest klasycznym przykładem, wzorcowego stalkingu. To wręcz podręcznikowy sposób zachowania, który już na samym początku powinien być rozwiązany przez policję. Jednak tak się nie stało, co może doprowadzić do przykrych konsekwencji.  Moje wrażenia? Od początku czułem się w jakimś amerykańskim filmie, w którym mamy klasyczną ofiarę i przewidywalnego oprawcę, któremu z góry możemy przypisać określoną rolę i określone zachowania. Tak moi Drodzy, Wiem o tobie wszystko nie zaskakuje, wręcz przeciwnie - nudzi. Akcja jest do bólu przewidywalna i rozpisana schematycznie, dokładnie tak jak na warsztatach literackich, które ponoć prowadzi autorka książki. Sama fabuła nie jest oryginalna, jednak nie powinien to być zarzut jeśli weźmiemy pod uwagę tematykę książki. Jednak można było z nią coś zrobić, dodać coś od siebie, wymyślić nowe, inne rozwiązanie całego tematu. Stało się inaczej i od początku jesteśmy świadkami historii, którą mógł spisać każdy i każdy mógł ją wydać. Bez fajerwerków.  Początek powieści jest niezwykle trudny w odbiorze. Mamy świadomość, to rzecz oczywista, po przeczytaniu blurba, że książka jest o czym jest, jednak łatwe wejście w całą historię skutecznie uniemożliwia rozpisanie początkowych kart historii. Wszystko jest rozlane i wymieszane ze sobą. Ktoś pisze w pierwszej osobie, za chwilę zupełnie inną czcionką czytamy w klasycznej, trzecioosobowej formie opowieść bezstronnego widza. Dosłownie jesteśmy zalewani informacjami i wydarzeniami, o których nie wiemy co powiedzieć. Dopiero po początkowym zaskoczeniu wszystko powoli się stabilizuje i dochodzimy do wniosku, że cała powieść będzie przebiegać dwutorowo. Clarissa prowadzi dziennik, a jej poczynania i rozprawę sądową nieokreślony narrator.  Osobny akapit należy poświęcić warsztatowi i stylowi autorki oraz innym technicznym aspektom książki. Masakra. Ciężki i toporny język, styl kompletnie nieprzystosowany do współczesnego czytelnika, który potrzebuje dobrze sformułowanych porównań i akcji, przy jak najmniejszej ilości opisów wszystkiego dookoła. Uprzedzam - w książce nie dzieję się zbyt wiele. Mamy zatem sporo opisów relacji między Clarissą, a innymi uczestnikami procesu, jej ubrań, prezentów od Rafe'a, jej myśli i uczuć, jej haftów i pracy przy maszynie. Najbardziej zaskoczył mnie szczegółowy opis uszytej przez główną bohaterkę bluzki - słowa i zwroty, które niewiele mi mówiły stanowiły największą wartość przedmiotu, przez co cały jego opis był dla mnie bezużyteczny. Pani Kendal pisze topornie i widać, że jest to jej debiut, przy czym cały czas dziwi mnie fakt, że prowadzi ona warsztaty dla pisarzy. W pewnych momentach jej debiutancka powieść była dla mnie zwyczajnie nudna i potrafiłem opuścić całą stronę lub nawet dwie (!), gdy po szybkim przejrzeniu nie zawierała nic wartościowego, co by wnosiło do całej opowieści.   Męczył mnie podział na formę jedno i trzecioosobową. Nie jej sam fakt, ale niepotrzebnego wytłuszczenia i zmienienia czcionki zapisków dziennika Clarissy. Utrudnia to lekturę i sprawia, że dłużej niż godzinę nie mogłem czytać - przerwa była niezmiernie wskazana. Nie winię wydawnictwa, co to, to nie! Zakładam, że było tak i w wydaniu oryginalnym, przez co nasze polskie Akurat musiało się dostosować.   Zakończenie jest tak płytkie i banalne jak cała książka. Przewidywalność tego co się za chwilę stanie kłuje w oczy. Na początku wspominałem, że już na starcie czułem się jak na seansie taniego filmu rodem z Ameryki. Na końcowych stronach to uczucie osiągnęło apogeum, dodatkowo doprawione o zgrzyt zębów i usilne pragnienie zakończenie znajomości z Wiem o tobie wszytko. Tym bardziej dziwią mnie zachwyty innych blogerek, które przeczytały tę powieść i piszą o niej w samych superlatywach. Książka owszem, mówi o poważnym problemie, jednak nie jest to wyznacznik dobrej powieści. Jeśli jest źle rozpisana i nieprzemyślana nie zasługuje na tak wysokie oceny! Czytelnik biorąc taką książkę do ręki nie chce czytać o rozprawie sądowej, która jest kompletnie nie związana z całą historią (prócz paru, malutkich wyjątków); opisów czegoś co w ogóle nie dotyczy głównego problemu. Czytelnik chce być zaskoczony, wgryźć się w temat, poczuć jak ofiara i czuć wszechogarniający niepokój. Tego wszystkiego brakuje Wiem o tobie wszystko i nie ma się co oszukiwać - książka jest niedopracowana.  Nie wiem komu mogę ją polecić. Może kobiety inaczej odbierają całą powieść, przez co to mi umyka ogólne przesłanie historii. Do mnie taki styl i prowadzenie akcji po prostu nie przemówiło i stanowczo odradzam wszystkim facetom. Jeśli jesteście bystrzy, po około, ja wiem, 50 stronach będziecie mogli odgadnąć co stanie się na pozostałych 350. Słowa podziękowania należą się wydawnictwu Akurat, które po raz kolejny zaskoczyło blogerów i postanowiło trochę ich postraszyć. GENIALNY POMYSŁ! Jestem uradowany faktem, że jedną książką można wzbudzić tyle emocji i zapewnić jej taką kampanię promocyjną. Szkoda tylko, że Wiem o tobie wszystko jest książką, która na nią nie zasługiwała.  Za egzemplarz serdecznie dziękuję      Wydawnictwo Akurat  Data wydania 18 luty 2015  Liczba stron 414  Ocena 4/10


Wydawnictwo
Akurat

Data wydania
18 luty 2015

Liczba stron
414

Ocena
4/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz